Wiadomości - Aktualności
Pow. włoszczowski: Seria podpaleń w Bebelnie
Dodał: MCK Data: 2008-02-22 10:14:52 (czytane: 2681)
W podwłoszczowskiej wsi trzymają warty z kijami i latarkami w ręku. Ludzie są tak zdenerwowani, że w nocy chcieli nawet pobić… policjantów po cywilnemu!
W środku deszczowej zimy cztery pożary w ciągu sześciu dni. Na pewno to nie był przypadek. Ktoś celowo podkładał ogień w Bebelnie. Ludzie są przerażeni. Nikt nie wie, kto będzie następny w tej głupiej "grze” szaleńca - podpalacza.
Mieszkańcy stróżują po nocach i mówią, że jak go dorwą, to żywy nie wyjdzie. Najstarsi mieszkańcy Bebelna, gmina Włoszczowa, nie pamiętają podobnych incydentów. - Praktycznie co dwa dni były podpalenia. Takich pożarów u nas jeszcze nie było - mówi Stefan Lesiak z Bebelna-Wsi, radny miejski, prezes miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej. - Ludzie żyją w stresie, niepewności. Każdy pilnuje, świeci światło w nocy, jak tylko pies zaszczeka. Coś okropnego. Ten podpalacz chyba ma z głową coś nie tak - uważa prezes Lesiak. - Czarne chmury nad Bebelnem zawisły… - opowiadają miejscowi.
4 POŻARY W 6 DNI
Zaczęło się 12 lutego u Witolda Michaleckiego, gdzie spalił się nieduży warsztat. 14 lutego wybuchł pożar u byłego sołtysa Stanisława Wojteczka, na szczęście jego szopa została uratowana, a ogień praktycznie zdławiony w zarodku. 15 lutego spaliła się doszczętnie należąca do Czesława Turka stodoła, w której były bale słomy i siano. Ostatni pożar był w niedzielę, 17 lutego u Jana Kucharskiego, gdzie spaliła się szopa z narzędziami. - U każdego z tych mieszkańców straty były duże. Ogień nigdy nie przynosi zysku - twierdzi sołtys Bebelna-Kolonii Jan Lelonek.
Szopa pana Jana była czwartym drewnianym budynkiem, który padł ofiarą niezidentyfikowanego do tej pory podpalacza - szaleńca. - Od 12 do 17 lutego w godzinach 21-23 mieliśmy w Bebelnie cztery pożary. W niedzielę, tylko dzięki szybkiej akcji strażaków z Bebelna, Woli Wiśniowej i Włoszczowy, nie doszło do rozprzestrzenienia się ognia na sąsiednią stodołę i dom mieszkalny - twierdzi aspirant sztabowy Dariusz Gieroń, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej we Włoszczowie. - Dobrze, że był wiatr zachodni, a nie wschodni, bo stodoła też by się spaliła. Była raptem trzy metry od szopy - dodaje sołtys Lelonek.
SPRAWIEDLIWOŚĆ WIDŁAMI
- Wychodzę z domu, patrzę, a moja szopa w ogniu. Żona z tego wszystkiego zemdlała. Człowiek tyra całe życie, a wszystko poszło z dymem. Spaliły się duży silnik, sieczkarnia, grabiarka, drewno i słoma z dwóch rozrzutników. Nawet grosza nie dostanę, bo szopa nie była ubezpieczona - o mało nie płakał w poniedziałek 71-letni Jan Kucharski z Bebelna-Kolonii, który mieszka naprzeciwko szkoły podstawowej. - Żebym wiedział, co mnie spotka, to bym siedział tu i czekał na niego. Widły bym wziął i wymierzył sprawiedliwość! - odgrażał się pan Jan.
- Czym zawinił ten stary człowiek temu łajdakowi?! - dziwili się miejscowi ludzie, patrząc na to, co zostało z szopy 71-latka. - Tyle wichur przeżyła i burz, z domów dachy pozrzucało, a jej nic nie ruszyło. Ktoś lekkomyślnie ją spalił - płakała za swoją stodołą Maria Turek. - W Bebelnie jest takie zagęszczenie stodół, że gdyby doszło do rozprzestrzenienia ognia, mogłoby się spalić nawet pół wsi - twierdzi sołtys Jan Lelonek.
Z KIJAMI I LATARKAMI
Po serii pożarów ludzi ogarnął strach. Na wniosek sołtysów wsi ludzie zaciągnęli warty obywatelskie. Nie śpią, pilnują na zmiany. Chodzą czteroosobowymi grupami ze strażakami-ochotnikami. Z latarkami i kijami w ręku. Policja często patroluje wieś. W mundurach i po cywilnemu. - Słyszałem, że raz chcieli nawet wlać policjantom po cywilnemu - opowiada radny Lesiak. - Dość często wygląda to tak, że żona pilnuje do godziny 12 w nocy, a później zmienia ją mąż. Sołtysi z mieszkańcami zorganizowali patrole. Chodzą nie tylko po drodze, ale i wokół obejść gospodarstw, a zwłaszcza z drugiej strony - od łąk i lasów. Wiadomo, że podpalacz nie będzie chodził środkiem drogi - mówi Artur Szkot, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji we Włoszczowie.
Swój rewir dogląda częściej niż zwykle dzielnicowy Jacek Łapot. - W ostatnich dniach całą służbę pełnię na tym terenie. Rozmawiam z mieszkańcami, aby uzyskać od nich jak najwięcej informacji o sprawcy tych podpaleń. W swoich domach ludzie pilnują na zmiany. Serii takich podpaleń jeszcze tutaj nie było. Mieszkańcy są podenerwowani, boją się o utratę dobytku często wielu pokoleń - opowiada dzielnicowy Łapot. - Jeżeli sami sobie nie pomożemy, to inni tego za nas nie zrobią - mówi sołtys Lelonek. - Trzeba zwiększyć czujność. Jeżeli pokładziemy się w łóżkach, żywcem możemy się spalić, nawet całe Bebelno - dodaje.
BURMISTRZ APELUJE
Policja na razie nie che ujawniać szczegółów śledztwa, bo obawia się, że mieszkańcy mogliby dokonać samosądu na kimkolwiek, kto zostałaby zatrzymany. Na wsi wieść roznosi się bardzo szybko. - Spaliłeś mnie, to ja ci zrobię to samo - tak mogliby zareagować ludzie.
W niektórych spalonych budynkach nie był podłączony prąd, dlatego strażacy wykluczyli, aby przyczyną pożaru było zwarcie w instalacji elektrycznej. Nikt nie ma tu wątpliwości, że jest to dzieło szaleńca - podpalacza. - To nie jest lato, upały, żeby doszło do samozapłonu. Jesteśmy w połowie deszczowej zimy - mówią ludzie. Wieś jest niespokojna i czeka, kiedy się wreszcie skończy ten koszmar lutowych nocy.
Rafał Banaszek
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 3.140.198.173