Wiadomości - Aktualności
Włoszczowa: Leśnik pogryzł policjanta
Dodał: MCK Data: 2007-03-24 11:23:58 (czytane: 4875)
Strażnik leśny wieziony na badanie alkomatem wyskoczył z wozu, pogryzł policjanta wezwanego na pomoc i uciekł - opowiadają stróże prawa.
Teraz jest poszukiwany. Grozi mu do trzech lat więzienia, straci też pracę.
Według
policjantów, 45-letni strażnik leśny z Koniecpola, mający kilkanaście
lat stażu, w czwartkowe przedpołudnie chwiał się na nogach i było od
niego czuć alkohol. Ponieważ w takim stanie był na służbie, przełożeni
zdecydowali, że należy przebadać go alkomatem.
- Komendant
Straży Leśnej z Koniecpola wziął mężczyznę do swego auta i jechał z nim
do komendy policji. Gdy na trasie w gminie Radków zwolnił, 45-latek
zdołał wysiąść z samochodu. Groził, że ucieknie w las - opowiada Artur
Szkot, oficer prasowy włoszczowskiej policji.
Komendant zadzwonił po policjantów, do pomocy w
uspokojeniu mężczyzny poprosił też telefonicznie jego 19-letniego syna.
Oficer dyżurny policji posłał patrol z Włoszczowy. Najszybciej na
miejscu był 25-letni funkcjonariusz roznoszący akurat w okolicy
wezwania.
- Strażnik, gdy przechodził obok volkswagena, którym
podjechał jego syn, wskoczył do auta. Policjant w porę zareagował. Nie
dał zamknąć drzwi, zabrał kluczyki. Wtedy mężczyzna go zaatakował. Bił,
kopał, oberwał nogawkę spodni, a wreszcie ugryzł w dłoń - tłumaczy
Artur Szkot i dodaje, że w tym czasie 19-latek zaczął szarpać się z
komendantem straży.
Z pierwszych relacji wynika, że 45-latek
wyrwał kluczyki z pogryzionej ręki policjanta, kopnął go w brzuch, a
potem zdołał odpalić wóz. Chciał zabrać z sobą syna, tego jednak
policjant schwytał już i rozłożył na ziemi.
- Samochód ominął
ich i odjechał. Chwilę później pojawił się patrol z Włoszczowy.
Policjanci przeszukali okolicę, nie odnaleźli jednak 45-latka ani jego
wozu. Wkoło nie brak leśnych dróżek, które strażnik z pewnością dobrze
znał - przyznaje Artur Szkot.
19-latek został zatrzymany. Jego ojca
do wczorajszego popołudnia nie udało się odnaleźć. Nie było go w domu -
na Śląsku. Poszukiwanemu teraz przez policjantów grozić może do trzech
lat więzienia. A to nie jedyny jego kłopot.
- Czeka go
zwolnienie z pracy. Nie wolno pobłażać. Niedopuszczalne jest, żeby w
lasach działo się coś podobnego. Pracuję od 20 lat i z czymś takim
stykam się po raz pierwszy - komentował wczoraj Jan Skrzyniarz,
nadleśniczy Nadleśnictwa Koniecpol.
/minos/
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 3.146.206.243