Wiadomości - Aktualności
Włoszczowa: Niebezpieczeństwo nad głową
Dodał: MCK Data: 2007-06-28 17:14:22 (czytane: 2274)
Mieszkańcy Czostkowa po wtorkowej wichurze boją się o własne życie. Wszystko przez dwie kilkudziesięciometrowe topole.
- Ja śpię w piwnicy, jak wieje, bo się boję - opowiada przerażona
Grażyna Bierońska. - Nie śpi się po nocach, bo strach o własne życie -
dodaje roztrzęsiony sąsiad Stanisław Podgórski. Prawdziwy koszmar
przeżyli podczas wtorkowej wichury…
Tak wygląda życie kilku
rodzin mieszkających w sąsiedztwie dwóch olbrzymich topól, rosnących na
prywatnym placu, na który właściciel zagląda ponoć tylko w weekendy.
ZGŁASZALI DO WÓJTA KILKAKROTNIE
Ludzie
kilkakrotnie pisali podania do Józefa Siwka, wójta gminy Krasocin, żeby
zajął się ścinką tych niebezpiecznych drzew. - Ostatnie podanie
napisaliśmy w tym roku, po tej wichurze w styczniu. Prosiliśmy wójta,
żeby skrócili konary, bo jak liście zaczną puszczać, może dojść do
tragedii - mówi Ryszard Bieroński. - Byłam ze trzy razy u wójta Siwka.
Powiedział mi, że nie ma dźwigu, a drzewa rosną na placu prywatnym i on
nic nie może zrobić - twierdzi żona Grażyna. - I ja się widziałem z
wójtem w sklepie. Obiecał mi, że się zajmie tą sprawą - dodaje sąsiad
Franciszek Hołownia.
A TU SIĘ MA NA WIATRY…
Kilka rodzin
mieszkających nieopodal olbrzymich topól boi się o własne życie i
swoich najbliższych. Tym bardziej że drogą, przy której rosną
niebezpieczne drzewa, chodzi codziennie do szkoły i pobliskiego sklepu
dużo dzieci. Pod topolami przebiega linia napięcia. Najbardziej
zagrożone są domostwa Podgórskiego, Hołowni i Bierońskich.
- A
tu się ma dopiero na wiatry… - prognozuje Stanisław Podgórski. - Kiedyś
gałązka zwisła na linii i nie było prądu. Pamiętam, jak przyjechali z
zakładu energetycznego. Ile oni się namordowali, żeby ściągnąć z drutów
tę gałązkę - wspomina Franciszek Hołownia.
BĘDZIE POMOC Z GMINY
Topole
sadzone były jak powstawał zakład Silikaty Ludynia, ponad 40 lat temu -
opowiadają mieszkańcy. - Obsadzali drogę topolami i tak to rosło. Ani
to pomnik przyrody… - drapie się po głowie Ryszard Bieroński. -
Wszędzie topole obcinali, a tu nie chcą? - dziwiła się przechodząc
drogą Zofia Kokosza. - Panie, pomóż nam. Chcemy, żeby chociaż obcięli
te konary, a kikut drzewa niech stoi, nie będzie przeszkadzał - prosiła
nas Grażyna Bierońska.
- Będę jechał do Ciesiel, to wyślę tam
pracowników z ochrony środowiska - obiecywał wczoraj Józef Siwek, wójt
gminy Krasocin. - Problem w tym, że drzewa rosną na prywatnym podwórku.
Właściciel musi ponieść koszty obcinki tych topól. Może zrobimy tak,
jak ostatnio było z tą pochyloną topolą w Ludyni. Wezwie się naszą
straż pożarną, która na własny koszt "ogoli” te drzewa - stwierdził
wójt Siwek.
Rafał Banaszek
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 3.142.255.113