Wiadomości - Aktualności
Włoszczowa: Uwaga na spadające gałęzie
Dodał: MCK Data: 2007-07-14 10:19:54 (czytane: 2761)
Mieszkańcy Czostkowa nie mogą się doprosić o wycięcie gałęzi drzew. Siedem rodzin żyje w ciągłym strachu.
Po nawiedzających ostatnio wieś Czostków wichurach ludzie ci nie śpią
po nocach. Boją się o własne życie. Wszystko przez rosnące obok ich
domów dwie trzydziestometrowe topole. Ostatnio spadająca gałąź urwała
linkę od słupa. Ludzie drżą z obawy o bezpieczeństwo swoich dzieci.
Wójt po Ameryce jeździ…
-
Wójt po Ameryce jeździ, a nas zostawił na lodzie - denerwuje się
Stanisław Podgórski. - Nic się nie zmieniło od czasu, jak opisywaliście
w "Echu Dnia” te topole - informuje Grażyna Bierońska. - Byłam u wójta
po raz kolejny, żeby go prosić o wycięcie tych gałęzi, ale go nie było
w gminie - mówi zawiedziona kobieta. Sprawę topól opisywaliśmy nie tak
dawno. Po naszym artykule wójt Józef Siwek obiecał, że zaraz wyśle na
miejsce pracownika Wydziału Ochrony Środowiska z gminy, a gałęzie z
topoli być może usunie Ochotnicza Straż Pożarna. - Nikogo nie było -
mówią nam miejscowi. Mijały dni, wiatry trzęsły drzewami, a ludzie
spodniami ze strachu o własne życie, patrząc w górę na złowieszcze
topole, których gałęzie łamały się na wietrze jak zapałki.
Urwało drut
Mieszkańcy
Czostkowa obserwując prognozę pogody na najbliższe dni obawiali się i
ostrzegali na łamach prasy, że lipiec będzie wietrzny i burzowy, ale
władza najwyraźniej nic sobie z tego nie robiła. Na efekty nie trzeba
było długo czekać. Niewielki poniedziałkowy wiatr zrobił swoje. Z
jednej z topól urwał się konar, osunął się wprost na drut od
oświetlenia ulicznego i zrywając go runął wprost na drogę.
Linka
zawisła częściowo na ogrodzeniu Stanisława Podgórskiego, którego nie
było wówczas w domu, a reszta razem z połamanymi gałęziami leżała na
drodze.
Dzieci w szoku
- Widziałam, jak
ludzie wracali się samochodami, gdy chcieli przejechać tą drogą, którą
blokował konar - opowiada Grażyna Bierońska. - Wysłałam pod wieczór
wnuczkę do sklepu po chleb. Gdy dziecko doszło do tej zerwanej linki na
drodze, stanęło, ani w tę, ani w tę stronę, nie wiedziało jak ma iść.
Przestraszyłam się - dodaje pani Grażyna. - Szczęście od Boga, że to
był kabel oświetleniowy i prąd w mieszkaniach był. Przez poniedziałkową
noc nasza ulica była ciemna. Przyjechali pracownicy posterunku
energetycznego z Małogoszcza i zabrali kabel. We wtorek rano go
założyli - mówi Ryszard Bieroński.
Najbardziej zagrożeni
Mieszkańcy
Czostkowa uważają, że teraz po każdym wietrze będą się rwać gałęzie
topól. - Już linki lecą nam na głowy. Aż strach pomyśleć, co by się
stało, gdyby przechodziły tędy dzieci i spadło na nie. Co ta władza
sobie z nas robi!? - pyta się Grażyna Bierońska. - Do czego to podobne,
żeby takie olbrzymy rosły nad domami! - dziwi się Leokadia Bębenek.
Najbardziej zagrożone są domostwa: Stefana Cabaja, Stanisława
Podgórskiego, Ryszarda Bierońskiego, Franciszka Hołowni, Krystyny
Celejowskiej, Leokadii Koper i Leokadii Bębenek.
Żyją pod strachem
Pod
ciągłym strachem - tak wygląda od dłuższego czasu życie kilku rodzin
mieszkających w sąsiedztwie dwóch olbrzymich topól. Drogą, przy której
rosną niebezpieczne drzewa chodzi do pobliskiego sklepu dużo
miejscowych dzieci. Tędy uczęszczają też do szkoły. Pod topolami
przebiega linia napięcia.
- A tu się ma na wiatry… - zauważa
Stanisław Podgórski. Drzewa, o których mowa, rosną na prywatnym placu,
na który właściciel zagląda ponoć tylko w weekendy. Na co dzień mieszka
w Sędziszowie w powiecie jędrzejowskim. - Rozmawiałam z nim. Mówi, że
się zgadza na wycinkę tych drzew, ale nie stać go na to. Tłumaczy się,
że to nie on sadził te drzewa, tylko zakład Silikaty - twierdzi Grażyna
Bierońska.
Prosili wójta…
Ludzie kilkakrotnie
pisali podania do wójta gminy Krasocin, żeby zajął się ścinką tych
niebezpiecznych drzew. - Ostatnie podanie napisaliśmy w tym roku, po
tej wichurze w styczniu. Prosiliśmy wójta, żeby skrócili konary, bo jak
liście zaczną puszczać, może dojść do tragedii - opowiada Ryszard
Bieroński. - Byłam parę razy u wójta Siwka. Powiedział mi, że nie ma
dźwiga, a drzewa rosną na placu prywatnym i on nic nie może zrobić -
twierdzi żona pana Ryszarda - Grażyna. - I ja się widziałem z wójtem w
sklepie. Obiecał mi, że się zajmie tą sprawą - dodaje sąsiad Franciszek
Hołownia. Józef Siwek tłumaczy się, że nie ma odpowiedniego dźwigu, a
właściwie tak zwanej zwyżki, żeby obciąć wysoko usytuowane konary. -
Chcemy wynająć taki sprzęt - informuje.
To nie są pomniki przyrody!
Topole
sadzone były jak powstawał zakład Silikaty Ludynia, ponad 40 lat temu.
- Obsadzali drogę topolami i tak to rosło. Ani to pomnik przyrody… -
drapie się po głowie Ryszard Bieroński. - Wszędzie topole obrzynali, a
tu nie chcą? - dziwi się na opieszałość władz gminy Krasocin Zofia
Kokosza. - Panie, pomóż nam! Chcemy, żeby chociaż obcięli te konary, a
kikuty drzew niech stoją, nie będą przeszkadzać - prosiła nas Grażyna
Bierońska. Teraz wszystko w rękach wójta. Na jego pomoc liczą cały czas
mieszkańcy Czostkowa, ale jakoś nie może nadejść, pomimo kilkakrotnych
obietnic...
Rafał Banaszek
Komentarze (0)
Uwaga: Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna. IP Twojego komputera: 3.23.86.219